No cóż, było lato, piękne chwile i takie tam dyrdymały...ale twarda rzeczywistość zawsze przywali z grubej rury, każdy myśle, to zna.
Ostatnio dni mi mijają na pokazach wszelkich sztuk walk. Tydzień temu w Orońsku "Dzień Wietnamski" i godzinny pokaz tamtejszej grupy udającej kung fu (teraz na oczy mogłem zobaczyć jaką ściemą są pokazy "KI" i rozbijanie przedmiotów, choć przyznam, sprawnością dorównują małpom i sam przy nich się czuje jak dziadek.
Wczoraj miałem okazje na radomskiej "Broni" obejrzeć IV Pokazy szkoł i sztuk walki.
Piękny pokaz był Judo i Zapasów. Karatecy, jak dla mnie nie mieli co pokazać, chińskich sztuk wogóle nie było, kick i normalni bokserzy to mają mało wspólnego ze sztuką, ale są skuteczni w praniu po twarzy, a Aikido...lubie Dudusia, w końcu kiedyś mój uczeń, i wcale nie twierdzę, że zrobiłbym lepszy pokaz, tylko niestety Duduś nie ma jaj i wyszło jak wyszło...
Teraz czas aby rozruszać swoje poletka, czyli łódzką i radomską sekcje.
W Łodzi dwie sale i jedna w Radomiu, coś jest do robienia.
Za chwilę wyjazd do Berlina na seminarium, będzie fajnie jak zawsze i grupa mi sie zintegruje.
Potem czas, albo własną działalność, albo zaczepić się do rozsądnej pracy, bo z kasą i jej zarabianiem nie wyszło tak jak miało być. Ale to inny temat i nie będę go narazie poruszał.
Jedynie na koniec tego postu...nie wiem sam bo Robek Krawczyk, mój kumpel radomski, niestety wplątał sam siebie w chorą patologiczną miłość i czworaj do mnie dzwonił, chyba jako do ostatniej osoby i wypłakiwał mi się, że Ewa nie chce z nim być, więc życie nie ma sensu (nie będę tego rozstrząsał psychiczno emocjonalnie, każdy niech myśli co chce)i mówił, że właśnie popija kolejne środki nasenne wiśniówką...albo zrobił kolejną ściemę, z czego jest mi znany, bo to stary manipulant, albo...cześć jego pamięci...
-Memento mori...-