28.02.2013

Umarł Król – Niech żyje Król!!!



Na pewno dziś i w tych dniach czytaliście masę artykułów na temat odejścia Papieża.. Ja też napiszę, ale tak z trochę innego podejścia.
Po pierwsze i najważniejsze – nie ma sensu walczyć z religią, bo i tak jest bardzo głęboko zakorzeniona w naszej psychice.
Jest mechanizmem adaptacyjnym, czyli, po ludzku – ułatwia nam ona przetrwanie. Dlatego nasz mózg się tego mechanizmu nie pozbędzie, tym bardziej jak tak długie tysiąclecia nad nim pracował!

Religię mamy w mózgu. Aktywowane są obszary lewej przedniej obręczy korowej (świadomość emocjonalna) i lewej części pnia mózgu (stara część mózgu odpowiedzialna za uczucia radości i miłości). Oraz prawa część środkowego obszaru skroniowego kory mózgowej, która jest głównie odpowiedzialna za „duchowe” odczucia.

To co nazywamy Religią, jest tak naprawdę instynktem stadnym, bo stado/grupa daje nam lepsze szanse na przeżycie i spłodzenie dzieci mogących dalej kontynuować naszą linię życia. Dla ludzi nie ma znaczenia czy przywódca „Bóg”, będzie fizyczny, czy tylko naszym wyobrażeniem. Mózg sam się lubi oszukiwać i stworzy nam postać jakiegoś boga w pełni realnego dla danej osoby.
Dla naszego mózgu nie ma znaczenia nazwa boga, ważne jest to, że On (Bóg) jest i to On kieruje naszym życiem.
Mechanizm jest tak silny i tak bezkrytycznie do niego podchodzimy, że popatrzywszy na świat, powinno nas to przerażać!!! Te wszystkie wojny i konflikty.. Wiadomo, że atawistycznie chodzi w nich o teren łowiecki i łatwy dostęp do kobiet. Teraz dochodzą jeszcze czynniki ekonomiczne, jak produkcja nowej broni i tania siła robocza.

Nigdy nie potrafię wyjść ze zdziwienia, jak to jest, że bardzo racjonalne osoby, a nawet naukowcy, jak znajomi psycholodzy czy fizycy, mogą być tak nie racjonalni w tej jednej małej kwestii – wiary w Boga.. Jakoś omijają fakt, iż Bóg to wytwór ich mózgu. Nawet niewierzący wciąż powtarzają, że boga nie ma, ale MUSI być jakaś wyższa siła, która odpowiada za nasze wszystkie doświadczenia. Nie potrafią odpuścić, że jedyny mechanizm to ewolucja przystosowawcza do otaczającego świata.
Łączy się to z już ze wspomnianym przeze mnie mechanizmem, jaki mamy wbudowany. Tworzenie bajek i kłamstwo – nasz mózg MUSI z kawałków informacji stworzyć coś, co dla niego trzyma się kupy i wygląda na realne, ale są to straszne bujdy, tyle, że bez takiego uzupełniania informacji, byśmy zwyczajnie zwariowali. Ten mechanizm pozwala nam odreagowywać stres i tworzyć poczucie bezpieczeństwa, poprzez samooszukiwanie siebie i wszystkich wokół.
Tak, że reasumując – religii nie zniszczymy, co najwyżej zmieni ona postać Boga i jego imię, a reszta pozostanie nadal tak jak było dotąd.
I mówiąc o abdykacji B XVI to wg. Mnie nic ona nie zmieni, mimo wielu radiowo-telewizyjnych komentarzy. Kościół będzie dalej szedł koleinami JP II, a pseudo oczyszczenie po ostatnich aferach, zostanie potraktowane przez świat jako akt słabości kościoła.
Dziwnym jest, iż niedawno Benedykt zaczął udzielać się medialnie na Twitterze, no i raczej musiano go przygasić, bo pewnie zbyt osobiście zaczął tam pisać.. Więc prawdopodobnym jest wymuszona abdykacja, niż osobista. Zresztą, kto wie jakie za tymi murami czają się afery?
Teraz Kościół musi pokazać, że jest czysty i trwalszy niż Islam! Czytałem ostatnio piękny art.o Opus Dei i wyznawcach z ludzka twarzą. Jakie to było piękne w czytaniu! Sam bym od razu tam poszedł się zapisać, gdyby nie apostazja!
Ale to Opus Dei teraz będzie rządził kościołem i musicie mi wierzyć – śmiesznie nie będzie… Oni zastąpią swoimi bojówkami ludzkie potrzeby poczucia bliskości. I to nie będzie religijność, tylko dyscyplina gorsza niż w Islamie!
Będą działać na najniższych instynktach tak jak teraz działają organizacje faszystowsko-kibolskie. Dadzą ludziom poczucie grupy i siły! To też niestety nasza ewolucja. Agresja jest naszym naturalnym mechanizmem, mimo, że tak wiele osób nie chce w to uwierzyć i dają się nabrać na duchową wizję przyszłości. Niestety będą pierwsi do pożarcia przez agresywnych osobników, którzy z imieniem jakiegoś boga na ustach będą niszczyć swobodę i demokrację, bo myślący ludzie są niebezpieczni, szczególnie Ci samodzielni..
Tym optymistycznym akcentem…
AMEN

6.02.2013

Stresssss....

Teraz trochę inny temat.
Zajmę się stresem, czyli tym, co nas zjada i niszczy najmocniej.
Żyjemy sobie tak średnio – Kobieta 30 tysięcy dni, a Mężczyzna 25 tysięcy dni.
Nasz czas jest wielką wartością, więc nie oddawajcie się za darmo! A zarazem sensownie inwestujcie w to, co chcecie w życiu robić.
W związku z tym widzicie jak krótko żyjemy, i jak łatwo sobie ten czas skrócić właśnie poprzez nakręcanie się stresem.
Temat tego, jak inni nas tym stresem napompowują, zostawię na inny termin, teraz byłoby za długo.
Wystarczy, że zajmiemy się sobą. To, co nas najczęściej męczy to chroniczny stres, czyli taki, z którym się budzimy i z nim zasypiamy.
Biologicznie, stres to reakcja na sytuację walki lub ucieczki. Następuje wewnętrzna reakcja organizmu, zwiększa się krzepliwość krwi i jeśli często dopadają nas sytuacje stresowe – następuje zawał.
Zawał spowodowany jest tym, że płytki cholesterolu mają ostre krawędzie i uszkadzają naczynia krwionośne. No i tam gdzie cholesterol zbytnio uszkodzi naczynie, to naturalnie tworzy się zakrzep(taki strupek), który blokuje światło dla krwi i utrudnia przepływ krwi, aż do całkowitego zatkania.
Co do cholesterolu. Nie wierzcie reklamom!!! 80% cholesterolu produkujemy sami. Nie bierzemy go z pokarmu tyle, co się sądzi, to genetyka sprawia, że mamy z nim spokój lub kłopot.
Jest on potrzebny, jako izolacja ścian naczyń od ciepła naszych mięśni (aby nam się krew nie zagotowała). Najlepszym lekiem na nadmiar cholesterolu jest czerwone wino i to nawet poł butelki dziennie. (Oczywiście tylko w czasie szybkiej terapii, można uregulować jego poziom nawet w dwa tygodnie!)
Nie dajcie też sobie wmawiać, że zdrowe życie zależy od diety! Dieta jest dopiero na 4 miejscu w kolejności.
Podstawą są uwarunkowania genetyczne i tu najlepszym lekarstwem jest akceptacja swoich ułomności i wyglądu.
Na drugim miejscu jest aktywność ruchowa, bez tego niestety najlepsze prochy i diety nic nie pomogą.
Trzecim bagatelizowanym elementem jest SEN!!! I odpoczynek. Śpimy zbyt krótko męcząc się siedzeniem po nocach przed Tv i kompem i potem się dziwimy, że tak drastycznie spada nasza efektywność w pracy. Brak snu to podstawowy problem produkcji cholesterolu i w konsekwencji zawału.
W Polsce na zawał umiera 48% osób
No i na czwartym miejscu dopiero jest sensowna dieta, która w niczym nie ogranicza i nie tworzy z jedzenia formy religii. Tyjemy, bo jemy „przy okazji” a nie, jako osobne zajęcie. Ilu z was je „po pracy”, nocą, i przekąszając rzeczami z pustymi kaloriami? Sam się często na tym łapię..
No i teraz jak sobie z tym całym stresowym bałaganem radzić?
Jeśli stres jest kontrolowany, jak w sportach ekstremalnych, to wszystko OK., każdy z nas potrzebuje spalić trochę testosteronu.
Ale to, co wszędzie czytamy i ja też napiszę to pogodne podejście do życia.
Wiadomo, że każdy ma swoje metody odreagowywania i psychoterapii i jak temat was by mocniej interesował to mogę podać więcej technik i sposobów prywatnie.
Tu wam chcę powiedzieć, że poza alkoholem, sportem, itp.
Jest taki sposób, aby na problem spojrzeć ze swojej pozycji, ale jako taka 100letnia osoba.. Z tej perspektywy naprawdę widzi się sprawy w zupełnie innym świetle. Tylko trzeba naprawdę mocno w siebie wczuć. A potem wrócić do siebie i poczuć, że jestem tu i teraz i co zrobić, aby jak będę mieć te 100 lat to się z tej sytuacji śmiać?
Bądźcie dla siebie naprawdę mili i pokochajcie siebie, przestańcie siebie obwiniać i krytykować o wszystko, bo tylko w tym momencie coś się stało a dla wczoraj i dla jutra już ta sprawa nie będzie miała znaczenia.
Zabija nas kulturowe polskie negatywne nastawienie do wszystkiego i wszystkich, nie umiemy się chwalić, a innych tym bardziej. Nie cieszą nas sukcesy a za to żyjemy porażkami (szczególnie osób, z którymi jesteśmy związani emocjonalnie). Popadamy w alkoholizm i uzależnienia ( w tej chwili już 50% alkoholików to kobiety!)
I budujcie poczucie własnej wartości, bo nikt za was tego nie uczyni.
Zaakceptujmy, że świat jest inny w oczach każdej z osób a nie ustawiajmy wszystkich pod swoje wyobrażenia. I uczcie się na sukcesach a nie na porażkach, co mamy w zwyczaju. We wszystkich wokół widzimy wrogów, kiedy te osoby nawet nie maja o tym pojęcia!
Choć też wiadomo, że dobre intencje też mocno więżą..
To tak bardziej optymistycznie, jako pierwszy wpis w tym roku.
Pozdrawiam czytelników!