6.04.2013

Idzie wiosna, czas się odchudzić!

Nadchodzi wiosna, (kiedy ja to piszę - 6 kwiecień, a za oknem nadal zaspy śniegu). W związku z tym każdy ma już dość zimowych opon i chciałby je zmienić na letnie.
Jasne, ale nie każdemu się to udaje. Chciałbym wam przedstawić mój punkt widzenia, jak zawsze pesymistyczny i subiektywny, ale ..
Sami dopowiecie na ile jest w tym coś prawdziwego…

Całość zagadnienia mógłbym streścić w formie: Diety nie działają i nic na to nie poradzicie, pomimo tego jak się nam wmawia, że cudowne pigułki i sport nas uzdrowią. (Pigułki są zwykle drogie, na sport trzeba mieć czas). Ale w tekście zaproponuję wam pewną formę diety, może wam się powiedzie…

Nie będę tu pisał o oczywistych wpływach na naszą sylwetkę, czyli genach i warunkach środowiskowych, w jakich przyszło nam żyć. Jak ognia będę unikał szydzenia z wegetarian. Podobnie nie będę się odnosił do elementów psychologicznych jak podjadanie i zajadanie stresu, oraz o tzw. szczególnych przypadkach.

Hmmm skoro on nie uwzględni takich podstaw to, co może być jeszcze innego!!!?

Ano jest kilka jeszcze elementów do tej układanki..

Po pierwsze – wiek. Młode osoby, o ile nie są tuczone przed nadgorliwe babcie i mamusie, naturalnie są szczupłe.
Tu chcę wam, jako dygresja, podać przykład jak krzywdzimy dzieci, karmiąc ich z rana kaszkami tworzonymi niby dla zdrowia. Czytaliście ile jest cukru w Corn Flakesach? Tuczymy dzieci na potęgę i podajemy im wodnistą zawiesinę cukrowo-chemiczną, którą one strawią w chwilę. Na dodatek, z racji, że to się tylko łyka, to dzieci mają problemy ze zgryzem i zębami. My naprawdę jesteśmy zwierzętami padlinożernymi i mamy zęby po to, aby przeżuwać twarde części roślin i mięsa!

To, że zaleca się każdy kęs przeżuć magiczną ilość, np. 40 razy… No dajcie spokój! Kto serek śmietankowy da rade, tyle czasu?(!) i razy przeżuwać!? Inna rzecz, że podajemy te śniadania w zalewie trucizny, jaką jest mleko! Nie dość, że 40x tłustsze niż ludzkie, to skażone antybiotykami, pestycydami i hormonami (brawo mleczni wegetarianie – wszystkiego najzdrowszego, włącznie z mózgiem! No nie mogłem sobie odpuścić!;-). Jak można być przeciw GMO pijąc i jedząc produkty ze zmodyfikowanego genetycznie zwierzęcia, jakim jest dzisiejsza krowa? Wiecie jak ona cierpi będąc w stałej permanentnej ciąży, po to, aby mieć stale to mleko!!!??? Ale ważniejsze jest Eko-Ego.. ). Człowiek, tak jak i Kot, powinien pić WODĘ, oraz przeżuwać surowy pokarm, bo do tego nas przystosowała natura (bóg, wyższa jaźń – niepotrzebne skreślić, najlepiej wszystkie synonimy). Niby jesteśmy cywilizowani, mamy świadomość, ale tak naprawdę, jeszcze nie do końca zeszliśmy z ewolucyjnego drzewa i się wyprostowaliśmy, mimo tego, co nam wmawiają nauczyciele, znajomi, guru, księża i inne autorytety.

Ale wracając do tematu. Najpierw tycie mężczyzn, potem omówię to, co się dzieje z kobietami. Mechanizm męski, dotyczy również w dużej mierze kobiet.

Tycie wynika z dwu uzupełniających się mechanizmów. Jeden z nich to zmniejszenie z wiekiem aktywności fizycznej, a zarazem nie ograniczamy ilości jedzenia i picia. Często jest tak, że pracujemy biurowo, a jemy tyle, co przysłowiowy rolnik do kosy. Zawsze powtarzam, że człowiek powinien dziennie zrobić ok.40 km w poszukiwaniu jedzenia, głownie owoców. Ręka do góry, kto robi, chociaż 1/10 tego!? (No oki, są wyjątki.)

Norma w naszych stronach świata, to tycie ok. 3-5 kg na dekadę. Tak, że ok. 50tki każdy ma te dodatkowe ok. 12 kg. Później ta waga się obniża i stabilizuje. No, ale stabilizacja jest coraz rzadsza.

Drugi mechanizm to zespół związany z naszą obecną długowiecznością. ( Dla przypomnienia – do Rewolucji Przemysłowej człowiek dożywał do ok. 40 lat!!!). Przybieranie na wadze jest naturalną konsekwencją tego, że za młodu budowały nam się mięśnie, a po 30tce następuje nagły spadek masy mięśniowej i to nawet 15%! To bardzo dużo i jest to zastępowane przez masę tłuszczową, która w toku ewolucji jest nam niezbędna do dalszego przeżycia w ciężkich warunkach nieregularnego odżywiania, bo w tym wieku już przestawaliśmy polować i ciężko pracować. W młodym wieku jedzenie głównie było przeznaczone na rozwój mięśni, zwłaszcza nóg, ale z wiekiem skuteczność nasza w polowaniu maleje, więc zmienia się nam metabolizm i magazynujemy więcej energii. Niby po 30tce, skoro człowiek już jest nieskuteczny jako myśliwy, to po co żyjemy dalej? Ano po to, że w tym czasie mamy doświadczenie w odchowaniu kolejnego pokolenia. Po 60tce już waga się nie zmienia, bo już nasze dzieci dorosły.

Tycie jest procesem adaptacyjnym, które rekompensuje straty zużycia organizmu, i dzięki temu możemy dłużej żyć, dlatego nie walczcie z naturą, co ją akceptujcie. Jasne, nie chodzi mi o chodzące Hipopotamy, ale mały brzuszek dodaje uroku u obu płci.

Wiem…w tym wszystkim największy psychiczny problem jest z nie akceptacją starzenia się, bo tycie jest najbardziej widocznym tego wskaźnikiem.

Przejdźmy teraz do Pań…specjalnie zostawiłem sobie na deser :-).
Tycie kobiet jest związane z ich sexualnością i płodnością. Dlatego do ciąży, kobiety zwykle są szczupłe. Ale po kolei..

Jak wspomniałem, żyliśmy do ok. 40 lat, więc kobiety kiedyś póżno dojrzewały 16-18lat i jeszcze przez dwa lata miały nieregularne miesiączki, to dawało im sporo lat sexu, bez konieczności rodzenia. Teraz poprzez zbyt dobrą dietę oraz skażenie środowiska estrogenami, dojrzewają dużo wcześniej, bo nawet w wieku 12-14 lat. Przez to zaniknął naturalny mechanizm zapobiegania ciąży.

U kobiet ważny jest 4 letni cykl życia. Naturalnie po urodzeniu dziecka, kobieta woli być monogamiczna, aby spokojnie odchować niemowlę (ok.4 lata), przy jednym partnerze, który, może niekoniecznie jest ojcem (w ok. 40% nie jest.) ale zapewnia kobiecie i dziecku bezpieczeństwo oraz pokarm, przez okres ok. 4 lat. Tyle czasu też trwa związek (małżeństwo 3-6 lat) i albo po tym szukamy kolejnego partnera, albo mamy kolejnego potomka do wspólnego wychowania.

Te 4 lata są po to, aby kobieta w pełni się zregenerowała i zaczęła kolejną owulację. Wtedy ma tzw. Krytyczną ilość tłuszczu, potrzebną do bezpiecznego urodzenia dziecka. Z racji, że mamy zbyt dobry dostęp do pokarmu, to okres ten skrócił się do 2 lat, i ten 2 letni okres zaburzenia, oraz brak następnej ciąży powoduje odkładanie się tej ilości tłuszczu w brzuszek, a naturalnie byłoby to zużyte na spokojne przeżycie matki i kolejnego dziecka. Tak, że przyczyny tycia kobiet poza ewolucyjne, to świadome macierzyństwo, presja środowiska i zbyt dobre odżywianie przy braku kolejnej ciąży.

Zaobserwujcie też efekt w związkach, kiedy oboje partnerów zaczyna tyć. To zwykle jest już jakiś czas po ślubie, bo u kobiety następuje stan poczucia bezpieczeństwa, i jej ciało mówi – mogę przytyć, bo będziemy mieli dziecko.
A facet, też ma podobne odczucie, że posiada tą kobietę i nie musi już się starać i flirtować z innymi, i natura na czas przyszłego dziecka obniża mu mocno testosteron, aby nie uciekł od tej kobiety. ( Dlatego nie dziwcie się, że faceci wtedy to pantoflarze z brzuszkiem, a kobiety to zołzy, to mija po ok. 4 latach!)

Już nie wchodzę dalej w kwestie tego, że kiedyś dzieci wychowywała cała grupa i matka nie musiała jak teraz, mieć traumy samotnego wychowywania i miała naturalnie to, o co teraz walczy, czyli niezależność fizyczno-emocjonalną od męża/partnera.

Ten temat, kiedy indziej, bo pewnie już ledwo dajecie radę czytać, co piszę, to podam na koniec przepis na najlepszą dietę, która robi najmniej szkód.
W diecie tej nie ma tego najgorszego czynnika, czyli odczuwania permanentnego głodu. Chociaż wbrew pozorom, ja polecam od czasu do czasu pogłodować, bo jest to stan naturalny dla organizmu, a i tak następuje naturalny efekt jo-jo, który jak się okazuje, jest dla nas bardzo dobry, bo mocno wzmacnia naszą odporność.

Dieta ta, to tzw. Dieta 50-50, lub dieta, „Co drugi dzień”. Czyli jednego dnia jecie normalnie tyle, co zawsze, a następnego dnia ograniczacie się nawet o 80% jedzenia, ale macie świadomość, że po obudzeniu, znów spokojnie możecie się najeść. Dieta ta wpływa pozytywnie i na zdrowie i na sylwetkę, oraz bardzo opóźnia bieg wielu chorób.

Tak, że dzięki za doczytanie do tego miejsca, oraz wszelkie przemyślenia. Teraz czekamy na Wiosnę…

28.02.2013

Umarł Król – Niech żyje Król!!!



Na pewno dziś i w tych dniach czytaliście masę artykułów na temat odejścia Papieża.. Ja też napiszę, ale tak z trochę innego podejścia.
Po pierwsze i najważniejsze – nie ma sensu walczyć z religią, bo i tak jest bardzo głęboko zakorzeniona w naszej psychice.
Jest mechanizmem adaptacyjnym, czyli, po ludzku – ułatwia nam ona przetrwanie. Dlatego nasz mózg się tego mechanizmu nie pozbędzie, tym bardziej jak tak długie tysiąclecia nad nim pracował!

Religię mamy w mózgu. Aktywowane są obszary lewej przedniej obręczy korowej (świadomość emocjonalna) i lewej części pnia mózgu (stara część mózgu odpowiedzialna za uczucia radości i miłości). Oraz prawa część środkowego obszaru skroniowego kory mózgowej, która jest głównie odpowiedzialna za „duchowe” odczucia.

To co nazywamy Religią, jest tak naprawdę instynktem stadnym, bo stado/grupa daje nam lepsze szanse na przeżycie i spłodzenie dzieci mogących dalej kontynuować naszą linię życia. Dla ludzi nie ma znaczenia czy przywódca „Bóg”, będzie fizyczny, czy tylko naszym wyobrażeniem. Mózg sam się lubi oszukiwać i stworzy nam postać jakiegoś boga w pełni realnego dla danej osoby.
Dla naszego mózgu nie ma znaczenia nazwa boga, ważne jest to, że On (Bóg) jest i to On kieruje naszym życiem.
Mechanizm jest tak silny i tak bezkrytycznie do niego podchodzimy, że popatrzywszy na świat, powinno nas to przerażać!!! Te wszystkie wojny i konflikty.. Wiadomo, że atawistycznie chodzi w nich o teren łowiecki i łatwy dostęp do kobiet. Teraz dochodzą jeszcze czynniki ekonomiczne, jak produkcja nowej broni i tania siła robocza.

Nigdy nie potrafię wyjść ze zdziwienia, jak to jest, że bardzo racjonalne osoby, a nawet naukowcy, jak znajomi psycholodzy czy fizycy, mogą być tak nie racjonalni w tej jednej małej kwestii – wiary w Boga.. Jakoś omijają fakt, iż Bóg to wytwór ich mózgu. Nawet niewierzący wciąż powtarzają, że boga nie ma, ale MUSI być jakaś wyższa siła, która odpowiada za nasze wszystkie doświadczenia. Nie potrafią odpuścić, że jedyny mechanizm to ewolucja przystosowawcza do otaczającego świata.
Łączy się to z już ze wspomnianym przeze mnie mechanizmem, jaki mamy wbudowany. Tworzenie bajek i kłamstwo – nasz mózg MUSI z kawałków informacji stworzyć coś, co dla niego trzyma się kupy i wygląda na realne, ale są to straszne bujdy, tyle, że bez takiego uzupełniania informacji, byśmy zwyczajnie zwariowali. Ten mechanizm pozwala nam odreagowywać stres i tworzyć poczucie bezpieczeństwa, poprzez samooszukiwanie siebie i wszystkich wokół.
Tak, że reasumując – religii nie zniszczymy, co najwyżej zmieni ona postać Boga i jego imię, a reszta pozostanie nadal tak jak było dotąd.
I mówiąc o abdykacji B XVI to wg. Mnie nic ona nie zmieni, mimo wielu radiowo-telewizyjnych komentarzy. Kościół będzie dalej szedł koleinami JP II, a pseudo oczyszczenie po ostatnich aferach, zostanie potraktowane przez świat jako akt słabości kościoła.
Dziwnym jest, iż niedawno Benedykt zaczął udzielać się medialnie na Twitterze, no i raczej musiano go przygasić, bo pewnie zbyt osobiście zaczął tam pisać.. Więc prawdopodobnym jest wymuszona abdykacja, niż osobista. Zresztą, kto wie jakie za tymi murami czają się afery?
Teraz Kościół musi pokazać, że jest czysty i trwalszy niż Islam! Czytałem ostatnio piękny art.o Opus Dei i wyznawcach z ludzka twarzą. Jakie to było piękne w czytaniu! Sam bym od razu tam poszedł się zapisać, gdyby nie apostazja!
Ale to Opus Dei teraz będzie rządził kościołem i musicie mi wierzyć – śmiesznie nie będzie… Oni zastąpią swoimi bojówkami ludzkie potrzeby poczucia bliskości. I to nie będzie religijność, tylko dyscyplina gorsza niż w Islamie!
Będą działać na najniższych instynktach tak jak teraz działają organizacje faszystowsko-kibolskie. Dadzą ludziom poczucie grupy i siły! To też niestety nasza ewolucja. Agresja jest naszym naturalnym mechanizmem, mimo, że tak wiele osób nie chce w to uwierzyć i dają się nabrać na duchową wizję przyszłości. Niestety będą pierwsi do pożarcia przez agresywnych osobników, którzy z imieniem jakiegoś boga na ustach będą niszczyć swobodę i demokrację, bo myślący ludzie są niebezpieczni, szczególnie Ci samodzielni..
Tym optymistycznym akcentem…
AMEN

6.02.2013

Stresssss....

Teraz trochę inny temat.
Zajmę się stresem, czyli tym, co nas zjada i niszczy najmocniej.
Żyjemy sobie tak średnio – Kobieta 30 tysięcy dni, a Mężczyzna 25 tysięcy dni.
Nasz czas jest wielką wartością, więc nie oddawajcie się za darmo! A zarazem sensownie inwestujcie w to, co chcecie w życiu robić.
W związku z tym widzicie jak krótko żyjemy, i jak łatwo sobie ten czas skrócić właśnie poprzez nakręcanie się stresem.
Temat tego, jak inni nas tym stresem napompowują, zostawię na inny termin, teraz byłoby za długo.
Wystarczy, że zajmiemy się sobą. To, co nas najczęściej męczy to chroniczny stres, czyli taki, z którym się budzimy i z nim zasypiamy.
Biologicznie, stres to reakcja na sytuację walki lub ucieczki. Następuje wewnętrzna reakcja organizmu, zwiększa się krzepliwość krwi i jeśli często dopadają nas sytuacje stresowe – następuje zawał.
Zawał spowodowany jest tym, że płytki cholesterolu mają ostre krawędzie i uszkadzają naczynia krwionośne. No i tam gdzie cholesterol zbytnio uszkodzi naczynie, to naturalnie tworzy się zakrzep(taki strupek), który blokuje światło dla krwi i utrudnia przepływ krwi, aż do całkowitego zatkania.
Co do cholesterolu. Nie wierzcie reklamom!!! 80% cholesterolu produkujemy sami. Nie bierzemy go z pokarmu tyle, co się sądzi, to genetyka sprawia, że mamy z nim spokój lub kłopot.
Jest on potrzebny, jako izolacja ścian naczyń od ciepła naszych mięśni (aby nam się krew nie zagotowała). Najlepszym lekiem na nadmiar cholesterolu jest czerwone wino i to nawet poł butelki dziennie. (Oczywiście tylko w czasie szybkiej terapii, można uregulować jego poziom nawet w dwa tygodnie!)
Nie dajcie też sobie wmawiać, że zdrowe życie zależy od diety! Dieta jest dopiero na 4 miejscu w kolejności.
Podstawą są uwarunkowania genetyczne i tu najlepszym lekarstwem jest akceptacja swoich ułomności i wyglądu.
Na drugim miejscu jest aktywność ruchowa, bez tego niestety najlepsze prochy i diety nic nie pomogą.
Trzecim bagatelizowanym elementem jest SEN!!! I odpoczynek. Śpimy zbyt krótko męcząc się siedzeniem po nocach przed Tv i kompem i potem się dziwimy, że tak drastycznie spada nasza efektywność w pracy. Brak snu to podstawowy problem produkcji cholesterolu i w konsekwencji zawału.
W Polsce na zawał umiera 48% osób
No i na czwartym miejscu dopiero jest sensowna dieta, która w niczym nie ogranicza i nie tworzy z jedzenia formy religii. Tyjemy, bo jemy „przy okazji” a nie, jako osobne zajęcie. Ilu z was je „po pracy”, nocą, i przekąszając rzeczami z pustymi kaloriami? Sam się często na tym łapię..
No i teraz jak sobie z tym całym stresowym bałaganem radzić?
Jeśli stres jest kontrolowany, jak w sportach ekstremalnych, to wszystko OK., każdy z nas potrzebuje spalić trochę testosteronu.
Ale to, co wszędzie czytamy i ja też napiszę to pogodne podejście do życia.
Wiadomo, że każdy ma swoje metody odreagowywania i psychoterapii i jak temat was by mocniej interesował to mogę podać więcej technik i sposobów prywatnie.
Tu wam chcę powiedzieć, że poza alkoholem, sportem, itp.
Jest taki sposób, aby na problem spojrzeć ze swojej pozycji, ale jako taka 100letnia osoba.. Z tej perspektywy naprawdę widzi się sprawy w zupełnie innym świetle. Tylko trzeba naprawdę mocno w siebie wczuć. A potem wrócić do siebie i poczuć, że jestem tu i teraz i co zrobić, aby jak będę mieć te 100 lat to się z tej sytuacji śmiać?
Bądźcie dla siebie naprawdę mili i pokochajcie siebie, przestańcie siebie obwiniać i krytykować o wszystko, bo tylko w tym momencie coś się stało a dla wczoraj i dla jutra już ta sprawa nie będzie miała znaczenia.
Zabija nas kulturowe polskie negatywne nastawienie do wszystkiego i wszystkich, nie umiemy się chwalić, a innych tym bardziej. Nie cieszą nas sukcesy a za to żyjemy porażkami (szczególnie osób, z którymi jesteśmy związani emocjonalnie). Popadamy w alkoholizm i uzależnienia ( w tej chwili już 50% alkoholików to kobiety!)
I budujcie poczucie własnej wartości, bo nikt za was tego nie uczyni.
Zaakceptujmy, że świat jest inny w oczach każdej z osób a nie ustawiajmy wszystkich pod swoje wyobrażenia. I uczcie się na sukcesach a nie na porażkach, co mamy w zwyczaju. We wszystkich wokół widzimy wrogów, kiedy te osoby nawet nie maja o tym pojęcia!
Choć też wiadomo, że dobre intencje też mocno więżą..
To tak bardziej optymistycznie, jako pierwszy wpis w tym roku.
Pozdrawiam czytelników!